Jeszcze niedawno plisy kojarzyły mi się z przysłowiową Ciotką – Klotką, która była modna po raz ostatni w latach 60-tych, albo, w ich ultra krótkiej wersji, z młodocianymi bohaterkami azjatyckiego porno.
Historia plis
Tymczasem technika plisowania pozwala na nadanie ubiorowi dużej objętości, przy jednoczesnym podkreśleniu wybranych fragmentów sylwetki – zwykle wcięcia w talii. Z tego powodu plisowane suknie mają wspaniałą historię. Były modne już w XV i XVI w., zarówno wśród kobiet, jak i mężczyzn.
Słynne są również plisy a’ la Watteau, czyli popularne w XIX w. luźne marszczenia, występujące zwykle z tyłu sukni i stosowane w celu „romantycznego” dodania jej zwiewności i objętości. Takie nostalgiczne mgiełki ubierała podczas swoich pokazów prekursorka tańca nowoczesnego, Loie Fuller.
Sukienka Marlin Monroe
Niezrównaną „ ambasadorką” plis była również jedna z ikon XX wieku, legendarna Marlin Monroe. Kojarzycie zdjęcia tej blond włosej aktorki, stojącej na kratce wentylacyjnej nowojorskiego metra z podwiewającą sukienką? To była właśnie seksowna, plisowana sukienka, która wyznaczyła kanon strojów wieczorowych na parę kolejnych dekad.
Modna obfitość
Mam jeszcze praktyczną obserwację – czyżby kryzys naprawdę się kończył? Kilka lat temu, w samym jego epicentrum, w modzie zapanował eklektyczny liberalizm, tak jakby projektanci chcieli powiedzieć „teraz wszystko jest modne, nie przejmuj się tym, że połowa twojej szafy pamięta ubiegły sezon”.
Plisy to całkowite przeciwieństwo tej koncepcji – barokowa obfitość, burżuazyjny przepych. Do zrobienia plisowanej spódnicy potrzeba zdecydowanie więcej, nawet o 150%, materiału, niż na obcisłą mini. Cieszmy się więc come backiem dobrych czasów i obnośmy z plisami, najlepiej w wersji maxi!